czwartek, 24 maja 2018

Dwa oblicza nieśmiałości

Czytam kiedyś "Nieśmiałość" Zimbardo [PWN, Warszawa 2007]. Zorientowałam się, że nieśmiałość wcale nie jest taka zła, jak powszechnie się sądzi. "Nieśmiałość sprawia," - czytałam - "że robimy wrażenie dyskretnych, poważnych introspektywnych. Zwiększa także nasz obszar prywatności i sprawia, że możemy cieszyć się przyjemnościami, które możliwe są tylko w samotności. Nieśmiali nie onieśmielają, ani nie ranią innych tak jak mogą to robić osoby silne i apodyktyczne." "Inną" - czytałam dalej - "zaletą nieśmiałości jest to, że osoba nieśmiała może do swoich kontaktów z ludźmi podchodzić bardziej wybiórczo. Dzięki nieśmiałości możemy stanąć z boku, obserwować, a potem działać ostrożnie i z pełną świadomością. Nieśmiali mają również bezpieczne poczucie, że nikt nie uzna ich za nieprzyjemnych, zbyt agresywnych lub pretensjonalnych. Osoba nieśmiała może też łatwo uniknąć konfliktów interpersonalnych i, w niektórych przypadkach, może być ceniona jako dobry słuchacz. Szczególnie interesującym pozytywnym efektem nieśmiałości jest zapewniona dzięki niej anonimowość i ochrona. Nieśmiałość sama w sobie może służyć jako maska, która sprawia, że osoba nieśmiała pozostaje nie zauważona i nie wyróżnia się z tłumu. W warunkach anonimowości ludzie często czują się wyzwoleni z okowów tego, „muszą", czy „powinni" robić. Zachowują się w sposób wolny od ograniczeń narzuconych przez konwencje społeczną."






A zatem swą nieśmiałość można w doskonały sposób wykorzystywać w życiu codziennym, bez jakieś szczególnej konieczności zmiany. Nieśmiałość jest też niezłym afrodyzjakiem. Lepiej być nieśmiałym niż nijakim, bo nieśmiałość można wykorzystać świadomie w budowaniu profesjonalnego wizerunku. Może być ona równie wyrazista jak gwałtowność czy apodyktyczność Itd. Jednakże nadmierna powściągliwość może przeszkadzać. Bo jak tu przełamać własny opór przed zadaniem pytania, wyrażeniem swojego zdania, zaopiniowaniem, poproszeniem o coś? W skrajnych przypadkach nieśmiałość trzeba ponoć leczyć, bo wynikają z niej liczne zahamowania natury społecznej. A przecież chodzi o to, żeby w społeczeństwie funkcjonować bezkolizyjnie i efektywnie.



Nieśmiałość ma jednak i drugie oblicze, bliskie niepewności i obawie. Jej konsekwencją jest w takim przypadku przyjmowanie postaw obronnych. I może być tak, jak w tej "wygooglowanej" opowiastce: Idzie zajączek do lisicy pożyczyć patelnię i gada sobie pod nosem: - lisica pożyczy mi patelnię, zrobię sobie jajecznicę, lisica jest fajna, pożyczy mi... zaraz zaraz, lisica jest chytra a to lisica pewnie nie pożyczy mi tej patelni, tak! Ta wstrętna lisica na pewno nie pożyczy mi patelni, nie ma mowy. To straszne skąpiradło, nie mam na co liczyć! Puka do lisicy, ona otwiera a zajączek prosto z mostu: - A wypchaj się tą swoją patelnią!


Fot. Ida

czwartek, 22 marca 2018

Kreatywność


Kiedyś w jednej z książek na temat kreatywności przeczytałam, że zdolności, jakie każdy z nas posiada, rosną czy też wzmacniają się dzięki ćwiczeniom w rozwiązywaniu życiowych problemów. Zawsze uważałam, że najlepszym rodzajem treningu jest naturalny trening społeczny związany z codziennym funkcjonowaniem w rodzinie czy środowisku pracy. Ta lektura tylko mnie utwierdziła w tym przekonaniu. Pomysłowość, kreatywność, prognozowanie, decydowanie, planowanie, budowanie strategii, analizowanie, wyciąganie wniosków, dostrzeganie analogii, skupianie się na szczegółach, wyszukiwanie informacji, itp. - to wszystko, co umiemy czy potrafimy może się przydać w najmniej oczekiwanym momencie -  nie tylko po to, aby pracodawca był zadowolony. Oczywiście, radzenie sobie w trudnej sytuacji to także kwestia odporności psychicznej i umiejętności radzenia sobie ze stresem – a to nie jest takie łatwe. Ale, trzeba wiedzieć, że trudne sytuacje nas hartują.







Ludzie przyzwyczajeni do regulaminów, wytycznych, planów działania, mają trudności z kreatywnością. Gorzej! Im nie chce się myśleć ani dostosowywać się do zmiennych warunków. Ale… Wcale nie muszą tego chcieć! Każdy z nas działa inaczej, zresztą – w każdym zawodzie czy branży „kreatywność” jest czymś innym. Inaczej o kreatywności myśli artysta plastyk, inaczej projektant, wynalazca albo… urzędnik. Kreatywność jednakże nie zawsze jest wskazana. Niestety często zbliża się do zwykłego kombinatorstwa. Trudno też wyobrazić sobie pracownika banku czy urzędnika w ZUS nie działającego z godnie z prawem i rozporządzeniami a tworzącego inną rzeczywistość, omijającego przepisy, interpretującego je subiektywnie i emocjonalnie czy  nawet przekłamując odczytywane w systemie dane? Podobnie trudno zachwycać się kreatywną księgowością. 




Nie każda zatem „kreatywność” godna jest pochwały i szacunku. Nie każdy „kreatywny” jest też twórcą. W procesie twórczym, nie zawsze też powstaje dzieło wartościowe. Bo proces twórczy nie jest tylko i wyłącznie tworzeniem dzieł - możemy przecież mówić także o aktywności potencjalnie twórczej (termin zaproponowany przez T. Kocowskiego). Jest to wszelka aktywność, która pomimo tego, że nie prowadzi do stworzenia dzieła, zawiera jednak typowe składniki procesu twórczego. No właśnie. A obok pojęcia twórczości funkcjonuje termin zdolności twórcze. Kreatywność (owo "twórcze") odnosi się do motywacji i cech osobowości, natomiast zdolności odwołują się do intelektu. Zatem zdolności twórcze to umiejętność tworzenia dzieła z wykorzystaniem potencjału intelektualnego pod wpływem motywacji do jego stworzenia owego dzieła. Nie każdy z nas stworzy dzieło malarskie, ale każdy może malować obrazy.






Tymczasem kreatywne myślenie jest procesem twórczym i w założeniach oznacza prezentowanie czegoś nowego. To zapowiedź zmiany, rozwoju i postępu. Kreatywne myślenie pomaga wykonywać obowiązki zawodowe, prowadzić własny biznes, wychowywać dzieci na ludzi ciekawych świata. Możemy prowadzić kreatywne notatki, kreatywnie rozwiązywać problemy, generować pomysły a nawet odpoczywać i kreatywnie korzystać z posiadanych zasobów oraz nadarzających się możliwości. 





Dawno temu oglądałam bajkę telewizyjna o tym, jak Inspektor Gadżet uratował Króla. Inspektor odnalazł go przez przypadek. Zdarzyło się bowiem tak, że sam został uwięziony w lochu, w którym niestety nie było łóżka. "Dalej, dalej, materacu Gadżeta!" - zawołał Inspektor i zza pleców wysunął mu się ogromny i chyba dość miękki materac. Ale okazał się zbyt duży. "Dalej dalej... " - zawołał Gadżet i skorzystał z kolejnego cudownego narzędzia. Owym narzędziem przekłuł materac, który wybuchł i rozsadził mur celi. Przez wyrwę w murze Gadżet przeszedł do pomieszczenia obok i Króla odnalazł. Był to oczywisty sukces - może trochę przypadkowy, ale jednak. Niestandardowe wykorzystanie posiadanych zasobów potencjału może przynieść korzyść, szczególnie kiedy sytuacja jest trudna i rutynowe działania nie są skuteczne. Oczywiście trudno zmienić się nagle w Inspektora Gadżeta. Nie mniej jednak warto z tej bajkowej postaci czerpać inspirację, bo kreatywność bywa czasem ostatnią deską ratunku. 








Każda sytuacja jest w pewnym sensie dla nas nowa i z każdą z nich musimy sobie radzić w całkiem nowy (albo podobny) sposób. Nowy, czyli kreatywny. Korzystamy przy tym z naszych wrodzonych predyspozycji, ale i możliwości umysłu. Bywa jednakże tak, że zapominamy o trochę dzikich skłonnościach żywiołowego działania. Zatracamy często skłonność do szybkiego dostosowania się - poprzez percepcję, analizę oraz interpretację, które zabierają czas i skłaniają do refleksji. Zaczynamy działać jak zwierzęta oswojone, posługując się schematami zachowań. Raz wypracowane pozostają przez całe dorosłe życie. Zdefiniowanie siebie jako twórcy w zasadzie powinno wystarczyć, aby nim zostać. I tak się dzieje, bo na co dzień możemy obserwować tysiące „twórców” w mediach, na ulicach, na zakupach, w kinie, na wielkim i małym ekranie, w sali wystawowej. Cóż z tego, że poziom ich wytworów jest różny, czasem nawet przygnębiający? Jakie czasy, takie obyczaje i tacy twórcy. Potrzebę tworzenia można a nawet trzeba zaspokajać. Nie powinno się jednak tych działań przewartościowywać.




Nie trzeba być geniuszem, aby działać kreatywnie. To co jest wspólne dla geniusza i nie-geniusza to elastyczność w myśleniu oraz zdolność do przystosowywania się. Bierzmy przykład z własnych dzieci, które wciąż borykają się z nowymi i trudnymi sytuacjami. Są nadzwyczaj kreatywne - chociaż dzieł nie tworzą (sic!) - właśnie dlatego, że wciąż poszukują nowych rozwiązań codziennych problemów, jakie napotykają. To pocieszające, gdyż oznacza, że kreatywność można ćwiczyć. 




Fot.: Ida

wtorek, 30 stycznia 2018

Iluzje

Na szkoleniach z komunikacji interpersonalnej zazwyczaj trochę czasu poświęcam na złudzenia optyczne. Chodzi w nich głównie o zwrócenie uwagi na okoliczności czy predyspozycje, które zakłócają percepcję tworząc nieprawdziwe obrazy udające prawdę. Przedstawiciele medycyny i psychologii definiują iluzje i złudzenia jako patologiczne zjawiska psychiczne polegające na zmienionym postrzeganiu istniejących realnie źródeł zewnętrznych bodźców zmysłowych (wzrokowych, słuchowych, smakowych, węchowych i czuciowych). To jednocześnie błędne interpretacje czegoś albo zniekształcona subiektywnie ocena sytuacji. Iluzje występują nie tylko u osób chorych - mogą przejawiać się w sposobach postrzegania u ludzi zdrowych, ale w warunkach utrudniających właściwe rozpoznanie bodźca np. w ciemności, we mgle, pod wpływem strachu czy zmęczenia. Poprawa warunków czy dodatkowe wyjaśnienia szybko korygują spostrzeżenie, tymczasem w iluzjach spotykanych w stanach chorobowych korekcja następuje znacznie wolniej.







Chociaż podczas szkoleń jest całkiem wesoło, a zaskoczenie efektowną iluzją optyczną - przyjemne i nawet oczekiwane, to codzienność niestety nie zawsze bywa zabawna. Złudzenie nie skorygowane w porę może być przecież realnym zagrożeniem. Niewłaściwa ocena odległości pomiędzy dwoma samochodami, pozorna hierofania, każda inna reinterpretacja zdarzeń, sytuacji, zachowań - to wszystko może spowodować szkody fizyczne, intelektualne, psychologiczne.

Iluzje mogą być również narzędziem władzy jako element PR czy też manipulacji. Fałszowanie rzeczywistości, obrazu, wizerunku, intencji - to zakładanie kulturowych i społecznych masek, za którymi ukryte są prawdziwe obrazy i rzeczywiste intencje. Aby je prawidłowo identyfikować należy przede wszystkim zwracać uwagę na spójność intencji-deklaracji-działań. Taka weryfikacja na pewno potwierdzi lub zaprzeczy istnienie iluzji. Pytanie, kto jest za jej istnienie odpowiedzialny: manipulator czy łatwowierny odbiorca?



Wszechobecność iluzji, szczególnie tych wykorzystywanych w manipulacji i PR może być bezpośrednią przyczyną powszechnie obserwowanego braku zaufania do niemal wszelkich informacji, jakie do nas docierają. Złudzenia bowiem wyszły poza obszar przyjemnej rozrywki i z przykrością można uznać, że stały się narzędziem komunikacji społecznej. Brak pewności, czy to, co postrzegamy jest prawdą czy nie, nie buduje wspólnotowości grup, ale raczej je dezintegruje. Niepewność natomiast negatywnie wpływa procesy podejmowania decyzji, bo które przesłanki można uznać za prawdziwe, aby podjęta decyzja była ta właściwą?

W zasadzie podjęcie decyzji w takich okolicznościach nie jest możliwe. Może dlatego coraz częściej są to "decyzje" bardzo połowiczne - dające możliwość wycofania się i uniknięcia ewentualnych skutków niewłaściwego działania? W tych warunkach, to czy coś się uda czy nie, zależy przecież niemal wyłącznie od przysłowiowego szczęścia, bo albo się ono uśmiechnie, albo nie.

Każdy z nas na pewno woli stan "pewności" niż "niepewności"!.. Erich Fromm w "Rewolucji nadziei" napisał: "[...] człowiek ma silną potrzebę pewności - chce wierzyć, iż metoda, za pomocą której podejmuje decyzje, jest właściwa. W rzeczywistości woli nawet podejmować „złą” decyzję i być jej pewnym, niż „dobrą” i być targanym wątpliwościami co do jej słuszności."








Niepewność jest postrzegana dość subiektywnie, ale też jej poziom zależy od stopnia otwartości na zmiany. Oczywiście nie chodzi o to, aby ryzykować i stawiać na jedną kartę przyszłość swoją czy organizacji. Emocjonalne działanie przecież też nie jest wskazane, bo zakłóca jasność myślenia i źle wpływa na racjonalność decyzji. Chodzi o to, żeby nie bać się ryzyka, ale i umieć dostosować się do aktualnych okoliczności czy zmian otoczenia.

Niepewność związana jest głównie z obawą przed podejmowaniem decyzji i braniem za nie odpowiedzialności - jeżeli obawiam się zmiany, moja niepewność wzrasta. Osłabia to jakąś moją aktywność czy jakąś konkretną inicjatywę. I odwrotnie. Im mniejsza niepewność we mnie drzemie, tym jestem aktywniejsza / aktywniejszy, tym częściej próbuję coś zrobić i chcę wykorzystać sprzyjającą okazję. Oczywiście zawsze istnieje niepewność co do skutków decyzji oraz ich oceny moralnej, ale to już całkiem inna kwestia.



Iluzje: http://adonai.pl/relaks/zludzenia/