niedziela, 21 sierpnia 2016

Władza - dobro luksusowe



Aby idea władzy miała odzwierciedlenie w rzeczywistości nie może być dobrem powszechnie dostępnym – nie byłaby to bowiem władza. W relacji władzy zawsze mamy jednostkę (podmiot) nadrzędną i jednostkę (podmiot) zależną. Gdyby obie jednostki czy podmioty dysponowały tym samym zakresem władzy, trudno byłoby w ogóle o władzy mówić. Dlatego też, kiedy zachodzi pomiędzy jednostkami zależność związana z władzą, nawet jeżeli obie pewną władzą dysponują, to jedna z tych jednostek posiada ją większą. W ten sposób buduje się zależności służbowe w organizacjach – można posiadać władzę, lecz jednocześnie podlegać komuś, kto tę władzę ma znacznie większą. 

O władzy najczęściej mówi się w kontekście wielkiej polityki czy wielkiego biznesu. Przejawy władzy można jednakże obserwować zawsze i wszędzie, bo realizowanie władzy przejawia się w różnego typu zależnościach i relacjach międzyludzkich, podziale zasobów oraz dystrybucji dóbr (także władzy jako takiej). 



Teoria wymiany



Według amerykańskiego socjologa Petera  Blau’a władza rodzi się z asymetrycznych relacji, które sprowadzają się do nierównoważnej wymiany dóbr czy innych wartości. Peter Blau sformułował teorię wymiany, której trzy punkty są szczególnie istotne z perspektywy budowania relacji władzy w społeczeństwach:

  • Im więcej otrzymujemy nagród z powodu wykonywania jakiejś akcji, tym mniejszą dla nas wartość będzie mieć kolejna nagrodę za tę akcję, ale też tym mniej wartościowa będzie akcja, którą powinniśmy podjąć i z mniejszym prawdopodobieństwem podejmiemy się jej - prawo malejącej użyteczności krańcowej. 
  • Stosunek nagrody do kosztów wykonania określonej akcji powinien odzwierciedlać normy sprawiedliwej wymiany, to znaczy że żadna ze stron nie powinna być w tej wymianie pokrzywdzona. Jeżeli normy są w jakikolwiek sposób naruszone, strona pokrzywdzona zaczyna prezentować zachowania agresywne -  normy wymiany sprawiedliwej. 
  • Czynnikiem koniecznym do zaistnienia stosunku wymiany, jest postrzeganie możliwości uzyskania nagrody zaś ludzie, którzy udzielają nagród oczekują, że w zamian także będą otrzymywać nagrody jako zapłatę za dostarczone dobra – atrakcyjność społeczna.

Według Blau’a są cztery typy nagród: pieniądze, akceptacja społeczna, szacunek (poważanie) oraz uległość, z których największą wartość ma uległość. W dalszej kolejności, jeżeli chodzi o wartościowanie nagród socjolog wymienia: szacunek, akceptację i pieniądze, które są najmniej wartościową nagrodą w procesach wymiany społecznej. 



Uległość 



Uległość jest najcenniejszą nagrodą ponieważ wiąże się z istnieniem relacji władzy, która przejawia się nie tylko poprzez dawanie nagród, ale też odmawiania ich tym, którzy nie podporządkowują się obowiązującym normom. Czyjaś uległość potwierdza posiadanie władzy i wzmacnia ją. Uległość charakteryzuje się tym, że wartość oferowanych usług (akcji) przewyższa wartość usług (akcji) oferowanych w zamian. Można ją w sumie w bardzo prosty sposób wymusić ograniczając dostęp do alternatywnych źródeł nagród (wartości otrzymywanych w zamian za usługi) – np. zmniejszając liczbę pracodawców w jednym regionie, rośnie popyt na pracę w drugim, co przy niższej podaży pozwala np. obniżać płace a potencjalni pracownicy skłonni są pracować tak samo dużo za mniejsze pieniądze niż mogliby, aby tej pracy nie stracić lub ją zyskać. Podobnie jest w relacjach partnerskich, rodzinnych.

Wymuszenie uległości jest łatwiejsze, jeżeli spełnione zostaną dodatkowe warunki:


  • obdarowywane osoby nie mają możliwości zastosowania środków przymusu czy możliwości przeciwstawienia się osobie świadczącej usługi (przyznającej nagrodę); 
  • nie można obejścia się bez danych nagród (np. pieniędzy);
  • brakuje równowagi w zasobach przyjmującego i przyznającego nagrodę;
  • posiadanie monopolu na dane dobra lub usługi. 


Unikalność władzy wynika zatem z nierównomiernej dystrybucji dóbr i ograniczania innym dostępu do środków mogących poprawić tę sytuację. Nie jest w interesie osób posiadających władzę, aby wielu tę władzę posiadało - stąd zasadą jest reglamentowanie władzy. Utrzymanie takiego stanu rzeczy jest kosztowne, wymaga bowiem przydzielania innym nagród na tyle wartościowych, aby zaspokoić potrzebę nagrody u innych, ale przy tym, aby te nagrody nie skutkowały wzrostem wartości czy marki osoby obdarowanej ową nagrodą. Z tej perspektywy nagrody cementujące władzę i ograniczające ją do pewnego kręgu liderów są bezużyteczne w kontekście wzrostu wartości usług przyjmującego nagrodę.






Na przykład podmiot A otrzymuje jako nagrodę w konkursie możliwość wybudowania autostrady. Aby dostać nagrodę podmiot musiał zaoferować cenę i zakres usług najbardziej atrakcyjny dla organizatora konkursu (korzysta oferta jest nagrodą dla przyznającego fundusze). Powstaje autostrada, ale podmiot A będzie musiał zapłacić za przejazd za każdym razem, kiedy zechce nią przejechać. Podmiot A ma jednak wybór, może wybrać inną drogę, aby dojechać do miejsca docelowego. Co jednak kiedy możliwość wyboru drogi zostanie przez rozdającego nagrody tak ograniczona, że tego wyboru po prostu nie będzie? 


.
 Schematy społeczne władzy



Każda władza zakłada asymetryczność oraz istnienie zależności. To, że nie są one dostrzegane wynika z tego, że człowiek postrzega układ sił w postaci utrwalonych schematów społecznych. Te schematy władzy są stale dostępne, jest to coś NORMALNEGO, to znaczy zachowania członków społeczeństwa odzwierciedlają istnienie schematu i starają się działać w jego strukturach, także wtedy, kiedy sięga się po władzę. 

Schemat społeczny właściwy naszej kulturze zakłada nierówność i zależność. Pomimo partycypacji w rządzeniu, czy to w kraju, organizacji, domu, zawsze ta asymetria zaistnieje. Posiadanie wpływu na innych często jest jedynie złudzeniem, bo gdyby było inaczej kiedyś bylibyśmy zadowoleni z wyborów naszych przedstawicieli do Sejmu chociażby. Posiadanie wpływu NA WŁADZĘ jest zatem znikome (im bardziej rozbudowane są biurokratyczne struktury władzy, tym ten wpływ jest mniejszy zaś odpowiedzialność za decyzje znikoma) i realność w odniesieniu do niej zawsze lokuje się tam, gdzie jest przewaga w owej asymetrycznej relacji. 

Podobno osoby nisko oceniające swoją pozycję w jakiejś relacji, są bardzo wyczulone na ewentualne możliwości sięgnięcia po przywództwo czy raczej na możliwości sprawowania władzy. W zasadzie można uznać, że zakres posiadanej władzy oceniany jest na podstawie propozycji objęcia władzy, jakie otrzymujemy z zewnątrz. Z jednej strony bowiem zyskujemy władzę i pracujemy na status, z drugiej posiadamy wysoki status i obejmujemy władzę. Otrzymanie oferty władzy nie jest jednak równoznaczne z jej posiadaniem. Oferta władzy może być przecież forma nagrody i nie wiązać się z posiadaniem władzy realnej, czyli możliwością podejmowania decyzji i wpływania na innych.  Taką formą nagrody, która nie ma żadnego realnego przełożenia na podejmowanie decyzji jest np. wiele - podobno kluczowych - stanowisk w strukturach unijnych. 






Zatem, podsumowując, na realny kształt władzy ma wpływ: schemat społeczny władzy, wzór kulturowy odnoszący się do jej praktykowania oraz subiektywne (realnie lub nie ) postrzeganie siebie jako osoby posiadającej władzę.  Realna władza jest zaś tam, gdzie zgromadzone są zasoby.



Zależność i uniezależnienie



Istotną kwestią w posiadaniu władzy jest jej systematyczne oraz  systemowe wzmacnianie. Co zatem robi się, żeby ją wzmocnić? Po pierwsze, za swoje dobra, czy usługi nie przyjmuje się niczego innego jak podległość - ważna jest całkowita, być może tylko pozorna obojętność na próby odwzajemniania się w innej „walucie”. Po drugie, monopolizuje się własne dobra i usługi, odcinając podległych sobie od dostępu do alternatywnych źródeł dostępu do tych dóbr. Po trzecie, pobudza i wzmacnia przez indoktrynację i propagandę poczucie niezbędności oferowanych dóbr i usług. Po czwarte, zawsze zabezpiecza się przed możliwym, ewentualnym buntem.

Tak działa władza na całym świecie, niezależnie od tego, jaki poziom władzy będziemy  rozprawiać. W ten sposób "politykują" ze sobą państwa, organizacje, pracodawca z pracownikiem, także my sami będąc w związkach.


Ekspercki wyzysk. To możliwe!



Trzeba zatem wiele wysiłku i środków włożyć, aby utrzymać się przy władzy. Tym bardziej, ze wraz z władzą przychodzi często pokusa wykorzystania sytuacji i zyskania jak najwięcej, w możliwie najkrótszym czasie i przy minimalnych nakładach – co może budzić społeczny sprzeciw. Oczywiście w skrajnym przypadku dochodzi  do wyzysku słabszego. Często jest tak, że jeżeli silniejszy partner stosuje wyzysk, to wspomaga się swoją wysoką pozycją społeczną lub np. władzą ekspercką. To dzięki tzw. ekspertom oraz pozyskanej wcześniej władzy eksperckiej można dość łatwo przekonać stronę wykorzystywaną / podporządkowaną, że deklarowane intencje są szczere a podejmowane działania – słuszne i jedyne możliwe. Ekspert z łatwością znajduje argumenty na potwierdzenie tego, że postulowane przez osobę podporządkowaną potrzeby własne są tak naprawdę niepotrzebne, niewłaściwe, a jej protesty naiwne, niemądre, nie na miejscu.

Takie działania eksperckie mogą doprowadzić do depersonalizacji osoby / grupy podporządkowanej. Dlaczego? Bo jeżeli dorzucimy do tego ideologię, jakiś „izm”, czy cokolwiek innego, co pewną grupę społeczną deprecjonuje w określonych tylko zakresach, to należy zauważyć, że w takich sytuacjach podporządkowani często nie przykładają wagi do definiowania potrzeb własnych ani do ich zaspokojenia. Wspominał o tym E. E. Sampson [Celebrating the other, Boulder, CO: Westview Press, 1993]. Grupa podporządkowana np. rezygnuje z własnego bezpieczeństwa, wartości, zasobów materialnych – w imię realizacji działań władzy, które mają ową władzę jedynie utwierdzić w tym, że powinna istnieć w takim kształcie jakim już istnieje oraz rozwiązywać problemy, które sama najczęściej stwarza. Zatem chyba warto obserwować otoczenie oraz działania tak zwanych "ekspertów". Na pewno uda się dostrzec wiele przypadków takiego, wątpliwego pod względem etycznym, wykorzystania statusu i eksperckości w ramach współpracy ekspertów z władzą oraz samej władzy, która nadaje sobie cechy eksperckości.






Oczywiście, jak każdy problem dotyczący władzy, sytuacja ta odnosi się zarówno do sfery prywatnej, jak zawodowej i publicznej. Zazwyczaj zaczyna się od wskazania, że "ja wiem" (czyli "wypowiedź eksperta"), dalej mamy wykazanie, że myślenie "konkurenta" jest naiwne i nieprawdopodobne (czyli "wypowiedź przyjaciela") następnie następuje sugestia "ja wiem, ale lepiej" (czyli wzmocniona "wypowiedź eksperta"). Jeżeli osoba podporządkowana obdarza owego eksperta zaufaniem, wycofuje się ze swoich potrzeb, sugestii i protestów. 


Zastraszanie



Władza, aby utrzymać się przy władzy stosuje mechanizm zwany zastraszaniem. Ma ono na celu zbudowanie w osobie uzależnionej, podległej lub w przeciwniku poczucia zagrożenia. To poczucie ma być trwałe, obezwładniające i prowadzące w konsekwencji do całkowitego zniewolenia i uzależnienia od np. działań obronnych władzy. 

W relacjach człowiek - człowiek często trudno mówić o przeciwniku, raczej o ofierze, bo chodzi o relację oprawca - ofiara. W takich relacjach zastraszanie jest elementem przemocy domowej (w sferze prywatnej) i mobbingu (w sferze zawodowej). Stalking jest także formą zastraszania (w sferze rzeczywistości społecznej, realnej jak i wirtualnej). W przypadku kontaktów międzygrupowych zastraszanie jest natomiast elementem walki, zaś sama walka może być narzędziem procesu negocjacyjnego. Z tej perspektywy ofiarami mogą być całe narody niekoniecznie zaś ich polityczni reprezentanci. Tak czy inaczej, zastraszanie jest w pewnym sensie realizacją - między innymi - silnej potrzeby kontroli a zatem władzy. 

Zastraszanie jest oczywiście działaniem niewłaściwym, ale niestety stosowanym dość powszechnie i nie można takich działań lekceważyć. Nie wszyscy realizują groźby, o których mówią, jednakże należy uwzględnić prawdopodobieństwo zrealizowania ich. Badania psychologów społecznych wyjaśniają sytuację, kiedy to zastraszanie stosują dwie silne jednostki (grupy) o podobnych pozycjach i jakości gróźb - ci przeciwnicy gróźb nie zrealizują, bo najprawdopodobniej dostrzegą realne zagrożenie zniszczeń czy strat, jakie ich samych mogą dotknąć. W przypadku, kiedy jedna strona konfliktu jest silna a druga słaba, może dojść do eskalacji konfliktu i spełnienia groźby. Zastraszanie w takim przypadku "zakłada kajdanki" i zmienia sposób postrzegania siebie i otoczenia. W przypadku relacji partnerskich kluczowe jest jednak psychiczne uzależnienie ofiary od swojego oprawcy.

W takich przypadkach nagrodą dla strony słabszej jest ochrona, pozorna niepodległość, czasowy pokój, wartości materialne, w zamian strona silniejsza otrzymuje… uległość strony słabszej. W nagrodę za uległość otrzymuje ona dostęp do ograniczonej ilości zasobów, za co odwdzięczy się wyższą opłatą za owe zasoby (bo są cenne, gdyż ograniczone), co będzie stanowić nagrodę dla strony silniejszej. I tak dalej. Działania te prowadzą do „dobrowolnej” podległości słabszego wobec strony silniejszej, która w ten sposób poszerza, wzmacnia i monopolizuje swoja władzę.



 Odstraszanie



Środki służące zastraszaniu mogę jednak pełnić funkcje odstraszaczy. Odstraszanie to zachowanie / działanie dość typowe i dotyczy zarówno działań podejmowanych grupowo jak i indywidualnie. To nic innego jak groźby, które mają przekonać przeciwnika, by nie podejmował pewnych kroków, ponieważ koszty tych kroków znacznie przewyższą ewentualne zyski. Oczywiście groźby mają sens, o ile przeciwnik rzeczywiście rozważa (racjonalnie) koszty podejmowanych decyzji, że faktycznie jesteśmy w stanie wpłynąć na ocenę kosztów, którą dokonuje przeciwnik, że jesteśmy w stanie zwiększyć postrzegane koszty przeciwnika. To, czy nam się tylko wydaje, że tak jest, czy tak jest faktycznie to już całkiem inna kwestia. Groźba nie zawsze może być działaniem skutecznym.





Problem tkwi w tym, że przywódcy nie zawsze myślą racjonalnie. W znacznej mierze to emocje wpływają na działania ludzi oraz ich decyzje w obliczu konfliktu, potrzeba zysku, prywatny interes a nie interes narodowy. Jeżeli zaś myślą racjonalnie, to w kontekście utrzymania władzy, czyli co poświęcić, żeby zachować władzę i nadal dysponować zasobami.

Wywołanie strachu, czyli wzmocnienie u przeciwnika doznań natury emocjonalnej, może skutkować tym, że trudno będzie przeciwnikowi racjonalnie ocenić koszty. Niestety wtedy groźba nie będzie skuteczna. Poza tym należy zwrócić uwagę, że wielu przywódców (czy osób w relacji interpersonalnej) skupia się na miernych zyskach i celach osobistych pomijając całkowicie ogromne koszty towarzyszące osiąganiu owych miernych zysków.  Nadmierna potrzeba władzy a tym samym kontroli nad drugim człowiekiem czy narodem niestety sprawia, że koszty po obu stronach są olbrzymie zaś najczęściej ponoszą je ofiary a nie agresorzy, gdyż to ofiary / osoby i narody podległe głównie odczuwają koszt utrzymania władzy czy rozszerzenia wpływów. 

Czy odstraszanie może być skuteczne? Owszem, o ile działając w interesie grupy czy w swoim własnym przeciwnik potrafi zachować spokój i myśleć racjonalnie - może wtedy pod wpływem zasłyszanych gróźb przewartościować swoje oczekiwania, cele, potrzeby. Niestety, taki stan spokoju w sytuacji odstraszania trudno jest zachować. 

Oczywiście łatwiej jest wyjść z impasu w relacji człowiek - człowiek niż grupa - grupa. Jeszcze trudniej, kiedy grupy reprezentują różne obszary kulturowe czy interesy narodowe. Pamiętać tu też należy, że to nie całe grupy decydują o strategiach czy rodzajach gróźb. To rola władzy i bardzo kosztowne decyzje , co jest również argument za tym, że władza nie powinna być dobrem powszechnie dostępnym. Decyzje o tak ogromnym koszcie materialnym i społecznym podejmują bardzo konkretne osoby jako formę nagrody dla kogoś, kto zaproponował jakąś korzyść (zgodnie teorią wymiany). System demokratyczny w sprawowaniu władzy rozmywa odpowiedzialność za podejmowane decyzje, ponieważ każda decyzja potrzebuje akceptacji wielu osób teoretycznie sprawujących władzę. Jedno jest pewne – ci, którzy posiadają władzę rzeczywistą nigdy odpowiedzialności nie poniosą, bo to oni rozdają nagrody i posiadają zasoby, których ułamkiem mogą zapewnić sobie względny spokój.



***



Od władzy  można się UNIEZALEŻNIĆ, co jest realnym zagrożeniem dla osoby / grupy osób, które tę władzę akurat dzierżą. Często warto to zrobić, żeby... nie być rynkiem zbytu i aby móc się rozwijać, bo każde zniewolenie hamuje rozwój. Aby osiągnąć stan niezależności należy: zwiększać zasoby strategicznych dóbr, które mogą być wymienione na wolność oraz pozyskiwać inne źródła dóbr i usług (chodzi o zlikwidowanie monopolu władcy). Poza tym trzeba nauczyć się rezygnowania z dóbr i usług, za które nie można zapłacić inaczej niż zniewoleniem. No i przy okazji chyba należałoby przynajmniej próbować zwiększyć własną siłę nacisku na partnera w relacji władzy. W zasadzie w ostateczności można posunąć się aż do możliwości zdobycia potrzebnych dóbr przemocą.  
Uniezależnienie się od władzy jest dla władców bardzo nieprzyjemne: traci się zasoby, w tym siłę roboczą czy rynek zbytu. Traci się też możliwość zyskania najcenniejszej nagrody czyli uległości, bo nie ma władzy bez poddanych. Pierwszym symptomem uniezależniania się jest dobrowolna rezygnacja z nagród i domaganie się nowej wyceny usług – czyli oznaki buntu. Wymiana ekipy rządzącej jest także takim oczywistym znakiem, że osoba czy grupa podległa dąży do odzyskania niepodległości. Jej działania oczywiście wywołują określoną reakcję władzy rzeczywistej: pojawiają się groźby sankcji, propaganda ukierunkowana na deprecjonowanie grupy podległej itd. 

Nie trzeba być bacznym obserwatorem, aby dostrzegać mechanizmy tu opisane w naszej rzeczywistości społecznej. Władza w sferze polityki nawet nie stara się ukryć swoich intencji ani działań, które z etyką czy moralnością niewiele mają wspólnego - realizowane są wizje pojedynczych ludzi. Sposób rozwiązywania problemów w sferze gospodarczej także złudzeń nie pozostawia. Władza niestety uzależnia a osoby dzierżące władzę potrafią zrobić i poświęcić wiele, aby utrzymać obszary wpływów.






Autorka zdjęć: Ida

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz