wtorek, 7 lipca 2015

"...bo szef mnie nie lubi!.."

Relacje pomiędzy pracownikami składają się na atmosferę pracy w zespole, ale oczywiście nie są jedynym elementem wpływającym na to, czy chętnie ze sobą współpracujemy czy nie. Nie mniej jednak to, czy są to relacje zdrowe czy nie, jest kwestią kluczową, bo wynikają one z postaw i działania wielu osób pracujących w danym zespole. Jeżeli uznaję, że niechętnie chodzę do pracy, bo mam niską płacę, a mam niską płacę czy też nie dostaję premii, bo szef mnie nie lubi - popełniam zasadniczy błąd. Odpowiedzialność za to, że nie lubię chodzić do pracy przerzucam na bliżej nieokreślone okoliczności (atmosferę?) a problem z wypracowaniem sobie premii - na szefa (relacje?). Nie uświadamiam sobie często, że na skutek takiego myślenia wpadam w błędne koło: moja niechęć przyczynia się do spadku motywacji, spadek motywacji jest przyczyną pogorszenia się wyników pracy, pogorszenie się wyników pracy wpływa na wzrost niechęci. I tak na okrągło... Z tym trzeba coś zrobić, bo ja też mam wpływ na atmosferę pracy i relacje w grupie. Moja niechęć jest destrukcyjna i, dla atmosfery, i dla relacji... I dla mnie samej.
Pierwsza rzecz to zracjonalizowanie odczuwanej niechęci. Własnej. Szefa na razie należy zostawić w spokoju. Zrób listę negatywów, które sprawiają, że niechętnie podchodzisz do realizacji zadań w pracy. Staraj się, żeby na liście znalazły się konkrety, fakty. Przypominam, że to coś, co da się zmierzyć i zważyć, wziąć do ręki i przestawić. Odczucia, wrażenia, wszelkie emocje zostaw. Choć psychologia lubi mówić o faktach i bada fakty, to mimo wszystko cały czas operuje... domniemaniami mniej lub bardziej trafnymi. Zatem konkrety i fakty. Kiedy już tę listę zrobisz, podkreśl te, na które masz realny wpływ. 
Druga rzecz to rozważanie, czy rzeczywiście potrzebujesz poradzić sobie z problemem. Czy rzeczywiście niechęć jest dla Ciebie problematyczna? Przeszkadza Ci? Bo może to ona Cię "nakręca"? Jeżeli lubisz narzekać i użalać się nad sobą, sam niczego nie zdziałasz. Będziesz robić wszystko, aby utwierdzić się w przekonaniu, że "szef mnie nie lubi". To już poważna dysfunkcja i tu pomóc może jedynie terapeuta. Sztuką jest znaleźć dobrego. Innym rozwiązaniem jest... zmiana pracodawcy. 
Trzecia rzecz to podjęcie działań. Działaniem jest wpłynięcie na te okoliczności i działania, które pobudzają w Tobie niechęć, ale masz na nie wpływ. Działaniem jest tez podjęcie terapii lub zmiana pracy. Zmiana pracy nie zawsze jednak przynosi oczekiwany efekt (nowy szef "też mnie nie lubi", ale to ewidentny dowód, że coś chyba jest nie tak) a terapia to długotrwały proces. Działanie jednakże działa mobilizująco, zwiększa energię, pobudza a to łatwo dostrzec "z zewnątrz". Nagle - być może - okaże się, ze szef to całkiem fajny facet (lub babka), idzie się z nim dogadać a nawet pożartować. 
Ostatnia rzecz to utrzymanie poziomu motywacji. Teraz będzie już coraz łatwiej. Nawet jak szef skrytykuje Cię za coś, nie odczujesz tego tak boleśnie jak kiedyś. Potrafisz już racjonalizować, przyznasz rację i zaczniesz poprawiać to, co zepsułeś. I tak ma być. Możesz sam siebie nagradzać za to, co udaje Ci się zrobić. Wcale nie czekaj na premie, bo może w budżet nie przewiduje wysokich wypłat a Twój przełożony nie ma wpływu na wysokość premii. On tez jest takim samym pracownikiem jak Ty, na niewiele spraw firmowych ma wpływ. A może też szef go nie lubi?
Zatem, pierwszy krok: RACJONALIZACJA!